Anna Barcz
Przyroda - bliska czy daleka? Ekokrytyka i nowe sposoby poetyki odpowiedzialności za przyrodę w literaturze
Chcemy, żeby wszystko było po staremu. Mają
być drzewa, które wypuszczają liście, trzepocą nimi i je zrzucają, wody przewalające
się w oceanach, ptasie pitolenia, pełzanie ślimaków, dżdżownice wsysające
brud. Cynie i ich leniwa feeria barw. Chcemy, by to wszystko trwało i powracało
każdego roku, jednostajne i niezwykłe, tak jak byśmy sami zachowywali się
jak należy, żyli w namiotach, hodowali owce, podcinali im gardła ku czci Boga
i odmawiali wynalezienia plastiku.
(Margaret Atwood, Dobre kości[1])
Literatura na wiele sposobów pokazuje, jak zmienia się relacja człowieka i
otoczenia. Romantycy doświadczali świata, w tym przyrody, projektując siebie
na świat. Księgę Natury traktowali jak antropocentryczny system symboli,
znaków do odczytania. Zmiany w tej relacji pokazała literatura modernistyczna
(D.H. Lawrence, Leśmian, Gombrowicz, Schulz), przekształcając formułę podmiotowości
na afektywną, doświadczającą, empatyczną a przyrodę na to, co obce, przeobrażone
i wymykające się ludzkiemu poznaniu oraz podkreślające ludzkie wyobcowanie
ze świata.
Dwudziestowieczni teoretycy, tacy jak Böhme, Derrida, czy Agamben, wskazują
na zmiany nie tylko w estetyce przyrody, ale i w relacji między człowiekiem
a innymi gatunkami, między człowiekiem a jego własną, cielesną naturą. Za ich
filozoficzną refleksją podąża między innymi ekokrytyka jako ponowoczesna propozycja
zrekapitulowania i odkrycia tego, co nowe, problematyczne w naszym spojrzeniu
na świat natury. Doświadczeniem przewodnim okazuje się dziś kryzys ekologiczny
i jego geneza - zdeprecjonowanie środowiska naturalnego i innych gatunków.
Pytanie, nad którym chciałabym się w niniejszym artykule bliżej zastanowić,
brzmi, czy dzisiaj jesteśmy bliżej czy dalej przyrody - czy i jak pytać o przyrodę,
jak ją rozumieć na gruncie teorii literatury, która coraz częściej bierze pod
uwagę perspektywę ekokrytyczną. Jednocześnie pragnę zaznaczyć, że jest to tekst
przede wszystkim teoretyczny, mający charakter wstępnych rozpoznań niezbędnych
do ekokrytycznej interpretacji, a zatem nie będzie moim zadaniem wyliczanie
tekstów, tylko przykładowe pokazywanie sposobów problematyzacji odpowiedzialności
za przyrodę w literaturze.
Ekokrytyka - uwagi wstępne
W ciągu ostatnich lat, nie tylko pod wpływem zainteresowania nauk humanistycznych
problemami ochrony środowiska, ale i z powodu refleksji nad przemianami postaw
człowieka wobec otaczającej go przyrody i związanymi z tym zjawiskami kulturowymi,
pojawiły się nowe perspektywy do badań literackich, które można by zbiorczo
określić mianem krytyki ekologicznej lub coraz bardziej rozpowszechniającym
się skrótem - ekokrytyki. Nowo powstałe dyscypliny, których atrakcyjność zatacza
coraz większe kręgi, to nie tylko interesująca z punktu widzenia literaturoznawstwa
ekokrytyka, ale szereg innych powiązanych z nią nurtów, takich jak studia
nad zwierzętami (animal studies), nature writing, krytyka środowiskowa (environmental
criticism), ecocinecriticism, ekopoezja, ekopedagogika, ekofeminizm, czy ekologia
polityczna. Są to nowe, dyskursywne propozycje czerpiące swoje źródła w większości
z krytycznego namysłu nad antropocentryczną tradycją humanistyki, zmierzające
w stronę poetyki różnorodności opartej na świadomości istnienia innych gatunków
i perspektyw myślenia o świecie, koncentrujące się na relacji ludzi ze zwierzętami
i na obecności lub braku wartości proekologicznych w tekstach, ale przede
wszystkim na reprezentacji środowiska naturalnego w różnych formach twórczej
ekspresji - na nowych, często eksperymentalnych z założenia, próbach odniesienia
się do przyrody .
Celem niniejszego tekstu jest wstępne prześledzenie dotychczasowych osiągnięć
teoretycznych związanych z perspektywą ekokrytyczną. Zależy mi na pokazaniu
rozmaitych ujęć i użyć ekokrytyki, które miały wpływ na literaturę i tego,
jak ekokrytyka stawia kwestię bliskości i oddalenia natury. Pytanie, które
będę sobie stawiać podczas niniejszych analiz dotyczyć będzie również wstępnych
ustaleń, co ekokrytyka dotychczas proponowała i czy w tych propozycjach zawarta
jest jakaś oryginalna treść, niezwiązana z zastanymi badaniami. Inną, równie
ważną kwestią, zdaje się być odniesienie ekokrytyki do polskich realiów, co
jest wyjątkowo trudnym zadaniem z uwagi na niewielką ilość ekokrytycznych analiz
tekstów w polskiej literaturze. Do ekokrytyki nie zaliczam uprawianej w Polsce
estetyki ekologii, która zakłada, iż przeżycia estetyczne wzmacniają postawę
proekologiczną, czyniąc "wzgląd na związki między odczuwaniem piękna natury
z potrzebą chronienia środowiska naturalnego"[2]. Z drugiej strony, przyjrzenie
się innym gatunkom przyrodniczym, tak jak pojawiają się one u Gombrowicza,
Leśmiana, czy późniejszych pisarzy - u Tokarczuk i Rymkiewicza, wcale nie stawia
sobie celu odkrycia jakiejś polskiej specyfiki w tym zakresie. Wręcz przeciwnie,
ich wkład, tak jak i innych twórców, cechuje, mniej lub bardziej związane z
osobą autora, podejście zindywidualizowane, choć na tym tle mogą pojawić się
odniesienia do tego, co polska kultura przejęła, jak chociażby tradycje myśliwskie,
inaczej obecne u Gombrowicza, a inaczej u Tokarczuk.
Ekokrytyka - uwagi odnośnie terminu
Nazwa "ekokrytyka" wzorowana jest na angielskim odpowiedniku ecocriticism lub ecocritique, choć w tradycji anglosaskiej spotkać można także inne propozycje,
takie jak "zielone studia", "zielona perspektywa" (green studies) czy "krytyka
ekologiczna", "środowiskowa" (environmental criticism). I właśnie tym dwóm
rozróżnieniom chciałabym się oddzielnie przyjrzeć.
Laurence Coupe, autor jednej z ekokrytycznych antologii tekstów, woli używać
bardziej pojemnego według niego terminu, "zielona perspektywa", choć jak przyznaje,
mimo, że "ekokrytyka" wydaje się bardziej wyspecjalizowanym pojęciem, to jej
zaletą jest, że przypomina i odzwierciedla krytycznego ducha naszych czasów.
Chodzi według niego o problemy przekraczające rzeczywistość lingwistyczną.
"Zielona perspektywa" jest "nowym rodzajem pragmatyzmu", a natura/przyroda
staje się pojęciem krytycznym, ponieważ podważa nieograniczony rozwój technologiczny,
oferuje alternatywę, choć radykalną, dla lewicowego i prawicowego podejścia
do środków produkcji, które zawsze muszą być wytworzone, bez względu na koszt.
Ponadto, nadaje znaczenie światu nieludzkich stworzeń, zawiesza antropocentryczne
założenie, że natura jest wytworem języka, tak jak w teorii kulturowej. Mimo,
że zielona perspektywa, którą prezentuje Coupe, nie ma bezpośrednio na celu
zmiany zachowania ludzi, wpływu na ich sposób myślenia, zachęcania do działań,
to chciałaby - w domyśle - tak oddziaływać, bo wówczas zasługiwałaby na miano
podejścia ekokrytycznego[3].
Lawrence Buell, zwolennik terminu "krytyka ekologiczna", pisze o problemach
związanych z definiowaniem tego młodego, powstałego niedawno nurtu w książce
The Future of Environmental Criticism[4]. Uważa on, że "ekokrytyka" jest zgrabnym
pojęciem, ale - podobnie jak Coupe - niewiele odsłaniającym[5]. Co więcej, termin
ten według Buella zakłada, że istnieje jakiś metodologiczny holizm[6]. Odcina
się więc od "ekokrytyki", zwracając jeszcze uwagę na przedrostek "eko", który
drażni go tym, że konotuje wyłącznie to, co naturalne, aniżeli kulturowe, jak
i nasuwa porównanie z wyspecjalizowaną nauką ekologii[7]. Może także przywoływać
skojarzenia ze skomercjalizowanego świata produktów "eko" i mody na wszystko,
co "eko"[8]. Z drugiej strony jednak nie wydaje się, żeby dyskursowi humanistycznemu
w jakikolwiek sposób to zagrażało. Raczej - i na to warto zwrócić uwagę - chodziłoby
o umowne ustalenie terminu, który w jak największym dotychczasowym użyciu dotyczy
teorii literackiej i strategii lektury, interpretacji tekstów. I tu obecna
praktyka posługiwania się pojęciem "ekokrytyka" oraz rozwój środowiska akademickiego,
koncentrującego się głównie na analizach literatury, może dopomóc w tych ustaleniach[9]. Może, choć wcale nie musi. Skądinąd, można z powodzeniem dostrzegać potencjał
nowego spojrzenia na kwestie przyrody w kontekście pogłębiającego się kryzysu
ekologicznego, nie używając terminu ekokrytyka. Mimo to, bywa on w wielu przypadkach
pomocny, nazywając zbiorczo problematykę zainteresowania środowiskiem naturalnym
i innymi gatunkami przyrodniczymi jednym określeniem, mającym przede wszystkim
walor krytyczny.
Początki, inspiracje - zarys
O ekokrytyce zwykło się mówić w kontekście literaturoznawstwa anglosaskiego
i rzeczywiście powstały tam teksty, które wyodrębniły kwestię natury/przyrody/środowiska
w charakterze wyzwania dla dotychczasowych ujęć, często wiążąc ją z doświadczeniem
kryzysu ekologicznego, doświadczeniem wymagającym użycia innego języka, a nawet
eksperymentowania z materiałem twórczym, pokazując potencjał dla nowych interpretacji
szczególnie w kontekście współczesnej literatury, która znacznie łatwiej wchłonęła
ekokrytyczne treści za pośrednictwem konstrukcji swoiście zorientowanej, empatycznej
świadomości, ale i podmiotowości literackiej. Pytanie, jaka to świadomość,
jak się przejawia i jakie treści usensawnia, innymi słowy - jak odnosi się
do przyrody. Wydaje się bowiem, że tego typu założenie pozwala nie tylko odnieść
się do literatury, ale i zapytać o potrzebę rozumienia tych treści, o potrzebę
czytania i interpretowania ekokrytycznych tekstów w kontekście inaczej pojmowanej
wrażliwości, która według mnie oznacza poczucie źródłowej nie-samotności, choć
ludzkiej, to otwartej na doświadczenie spotkania z innym gatunkiem przyrodniczym,
otwartej i intencjonalnie nastawionej na odbiór świata poza ludzką podmiotowością.
W celu pokazania warunków możliwości tego typu doświadczeń, przygotowania tła,
odniosę się do źródeł współczesnego podejścia ekokrytycznego, w których uwidaczniają
się problemy bliskości i oddalenia kultury i natury, pytania o wpływ natury
na kulturę i odwrotnie. Odzwierciedlają to dwie fazy ekokrytyki. W pierwszej
fazie zaczęto od analizowania takich kwestii, jak kultura versus natura, technika
a stan pierwotny. W Wielkiej Brytanii, przykładowo, odwoływano się do poetów
romantycznych - do Blake'a, Wordswortha, za oceanem - do Thoreau czy do Emersona.
Leo Marx w szeroko dyskutowanej w literaturoznawstwie amerykańskim książce
The Machine in the Garden. Technology and the Pastoral Ideal in America, opublikowanej
w 1964 roku, wskazał na przełomowy moment, na notatki z lipca 1844 roku, kiedy
autor "Moby Dicka" odnotował gwizd zbliżającego się pociągu, który zagłuszył
spokój kontemplacji leśnego otoczenia[10]. Dla Marxa i innych teoretyków literatury,
należących do pierwszej fazy ekokrytyki, środowisko naturalne, pozamiejskie
było czymś zewnętrznym wobec kultury, w tradycji idylli postrzegane jako transcendentna
kraina harmonii i szczęścia. Stąd wyczuwalny - nieomal - zachwyt Marxa nad
zdarzeniem z życia Hawthorne'a, kiedy "realne" wkracza w "sferę idylli". Innymi
słowy, dźwięk pociągu w lesie niedaleko Concord niesie za sobą radykalne zmiany
dla konwencji literackich. Odtąd to, co miejskie na dobre wkracza do tego,
co dotychczas nazywało się "sielskie"[11]. Kontrast pomiędzy miastem a wsią, miastem
a przyrodą staje się coraz mniej widoczny, nierzadko przybierając symbiotyczną
postać hybrydy. Ten hybrydalny charakter ekokrytyki, która nierzadko będzie
badać pogranicza między tym, co ludzkie i nieludzkie, między dziką a oswojoną
przyrodą nałoży się na znacznie bardziej fundamentalną już nie opozycję, lecz
właśnie hybrydę, jaką jest kultura i natura.
Przyjmuje się, że w latach 90-tych ekokrytyka weszła w drugą fazę, ponieważ
zaczęto znacznie wyraźniej podkreślać problematyczność odniesienia się w kulturze
do natury. Uznano, że niemal każdy tekst nawiązuje w jakiś sposób do relacji
człowieka z przyrodą, począwszy od materii - papier, który pochodzi z drzew
- poprzez formę i treść. Bliskość i oddalenie przyrody stało się zagadnieniem
widocznym w tekstach. Melodyczność mogła być odwzorowaniem harmonii z otoczeniem,
brak melodii - zerwaniem więzów. Zaczęto więc w tym kontekście raz jeszcze
zastanawiać się, na czym polega relacja pomiędzy tekstem a światem kulturowych
i żywych doświadczeń. Analizowano pojęcie reprezentacji[12]. Pytania, które pojawiły
się na tym etapie, sprowadzały się do kwestii: jak w tekstach reprezentowana
jest natura? Kiedy tekst niejako otwiera się na świat naturalny a kiedy dochodzi
do stłumienia przyrody w tekście? Czy w ogóle problem samej reprezentacji natury
w tekście, czy w ogóle jest możliwy, pośrednio czy bezpośrednio? I jaki jest
związek pomiędzy odpowiedziami na te pytania a doświadczeniem i wyrażeniem
go w języku? Pytania te, związane z teoretycznoliterackim aspektem ekokrytyki,
nie mogłyby zostać postawione bez szeregu innych tekstów, mniej lub bardziej
związanych ze świadomością ekologiczną w literaturze. Teksty te w rozmaity
sposób wprowadzają do samego problemu zainteresowania ekokrytyki literaturą.
Pierwsze wezwania do krytyki literackiej o ekologicznym nastawieniu pojawiły
się podobno w latach siedemdziesiątych[13] - chodzi o takich autorów jak John Meeker,
Annette Kolodny czy William Rueckert, który w artykule z 1978 posłużył się
terminem "ekokrytyka"[14]. Jednak większość autorów - mam tu na myśli redaktorów
różnych "zielonych" antologii, ale i wspomnianego już krytyka Lawrence'a Buella
- jest zgodnych co do tego, że dopiero w latach dziewięćdziesiątych zauważono
rozwój badań nad literaturą i środowiskiem[15]. Połączenie przedmiotów badawczych
było możliwe między innymi dzięki interdyscyplinarności. Widać to wyraźnie
na przykładzie Bruno Latoura, który w naukach społecznych stał się rzecznikiem
nowej "Konstytucji ekologii politycznej", inkorporującej sprawy środowiska
naturalnego w rzeczywistość ludzką, a także na poważnie stawiając sprawę możliwości
reprezentowania w społeczeństwie innych, niż ludzkie, gatunków[16]. Zaś w teorii
literatury zaowocowało to zmianami ram interpretacji tekstów, gdy zaczęto korzystać
z geografii, ekologii i innych nauk ścisłych.
W 1967 roku w czasopiśmie Science ukazał się artykuł amerykańskiego historyka,
Lynna White'a pod znamiennym tytułem - "The Historical Roots of Our Ecologic
Crisis"[17]. White stwierdził, że problem, jakim jest zniszczenie środowiska naturalnego,
był dotychczas błędnie stawiany w nauce, ponieważ u jego źródeł stoi dawna
kultura i społeczeństwo. Warto zauważyć, że White pisał swój artykuł jeszcze
przed krytyką "płytkiej ekologii" Arne Naessa[18]. White analizował w nim między
innymi biblijną Księgę Rodzaju, zapoczątkowując ekologicznie zorientowaną krytykę
sposobów, w jaki konstruowana jest natura w kanonicznych tekstach zachodniej
cywilizacji[19].
Innym ważnym prekursorem ekokrytyki w badaniach literackich był Joseph Meeker,
autor The Comedy of Survival, gdzie udowadniał, że klasyczna tragedia wzmocniła
antropocentryczne założenie o tym, iż przyroda istnieje dla korzyści człowieka.
Krytykował tam także tradycję pastoralną, uważając ją za formę eskapizmu fantazji,
która przedstawia wyłącznie przyrodę wartościowaną pozytywnie, idealizowaną,
oswojoną kosztem dzikiej i zapomnianej[20]. Podobnie do tradycji pastoralnej odniósł
się Raymond Williams, brytyjski krytyk, związany z perspektywą marksowską,
który w dziele The Country and the City (pierwsze wydanie w 1973 roku) pokazał,
że idylla to coś więcej niż wyraz tradycjonalistycznej nostalgii za utraconą
przeszłością prostego życia w zgodzie z naturą. Według Williamsa szczególnie
w "zielonym języku" romantyzmu (zarówno u interpretowanych przez niego Wordswortha
jak i Clare'a) - a warto zauważyć, że romantyzm po literaturze pastoralnej
jest drugim, tak ważnym, odniesieniem dla ekokrytyków - przejawia się zdegradowana
kondycja ziemi[21].
Pomysły Williamsa kontynuował kolejny wpływowy, brytyjski literaturoznawca,
Jonathan Bate, który w Romantic Ecology[22] na nowo interpretował Wordswortha.
Dla Bate'a romantyzm stał się ważny nie tylko z punktu widzenia kontynuacji
tradycji pastoralnej, ale i jej krytyki. Wagę tego wykłada Bate jeszcze dokładniej
w The Song of the Earth[23], gdzie analizuje Byronowskiego Don Juana, ale i roztacza
dyskusję o romantycznej ekologii na późniejsze teksty, także współczesne. Do
romantyzmu sięga także Karl Kroeber, autor Ecological Literary Criticism[24].
Wszyscy oni potwierdzają, że tradycja pastoralna i jej różne odczytania pozostają
inspirujące dla ekokrytyki. Co więcej, sam termin pastoral przynajmniej w jednym
użyciu nabiera cech krytycznych, gdy ogranicza się go wyłącznie do sztucznej
idealizacji natury, niewspółmiernej do pogrążonego w kryzysie ekologicznym
świata[25]. Znamienne, jak bardzo interesujący wydaje się dla ekokrytyków sam
światopogląd romantyczny, znaczenie filozofii natury i wyobrażenia o przyrodzie,
przezwyciężenie kartezjańskiego dualizmu i mechanicyzmu. Inspiracja, jaką dla
ekokrytyki jest romantyzm, oznacza także, iż romantykom nie udało się, mimo
krytyki, znieść skostniałych hierarchii, które ekokrytyka podejmuje na nowo.
Inspirujący dla estetyki, nie wytworzyli silnego głosu sprzeciwu wobec przemysłowej
eksploatacji natury, a myśl ich uzyskała funkcje kompensacyjne[26]. Tym sposobem
natura traktowana w romantyzmie jako wartość transcendentna, na przemian z
wytworzonym simulacrum[27], zostaje wbudowana w modernizm. Dyskusja tycząca się
tego, co pozostało i co nadal z romantyzmu przenika do naszej kultury, trwa
do dzisiaj.
Greg Garrard, autor książki wydanej w serii "The New Critical Idiom", uważa,
że początków współczesnej nam postawy ekologicznej upatrywać należy wraz z
Silent Spring Rachel Carson[28]. Użyta tam na wstępie parabola, będąca częścią
tradycji pastoralnej i apokaliptycznej, pokazuje gatunki, które służyły ludziom
do własnego umiejscowienia w naturze, znajdujące się zarazem na początku (Genesis)
jak i na końcu (Objawienie) Pisma Świętego[29]. Przywołanie Carson jako autorki
niezwykle wpływowej dla rozwoju ekokrytyki ma także związek z jej praktycznym
oddziaływaniem i zwróceniem uwagi opinii publicznej na szkodliwość pestycydów,
jak i na zmniejszenie ich stosowania w rolnictwie. Na jej przykładzie Garrard
pokazuje, jak używa ona retoryki ekokrytycznej, by za pomocą figur literatury
pastoralnej i apokaliptycznej dojść do nurtujących współcześnie naukowych problemów,
które kiedyś zarezerwowane były dla wyspecjalizowanych instytutów[30].
Carson i inni wpływowi dla ekokrytyki autorzy sugerują, że możemy mieć do czynienia
z porządkiem nadnaturalnym, nawet boskim, kiedy zastanawiamy się nad reprezentacją
tego, co katastroficzne na Ziemi, samego kryzysu ekologicznego i zdegradowanej
przyrody[31]. Podobnym tropem - od strony religii - podąża Derrida, kwestionując
założenia tkwiące u progu recepcji tradycji judeochrześcijańskiej i wpływające
na nasze relacje ze zwierzętami i innymi gatunkami. Ma to miejsce w jego filozoficznej
interpretacji wiersza D.H. Lawrence'a p.t. "Wąż"[32], ale i w eseju L'animal
que donc je suis, w którym zastanawia się, dlaczego zwierzęta to jeden z najbardziej
zaniedbanych problemów w filozofii[33]. Ekokrytycy podejmują tę problematykę,
doszukując się związku z praktykami nieograniczonej przemocy wobec zwierząt
od czasów składania religijnych ofiar.
W anglosaskim literaturoznawstwie ekokrytyka wiąże się równie silnie z dyskursem
emancypacyjnym, takim jak postkolonializm i rozwój lokalnych literatur, należących
do podbitych przez Europejczyków kultur, jak Indianie, Chicano, czy Afro-Amerykanie.
Świadectwa ich często świadczą o ambiwalentnym zanurzeniu w kulturze zachodniej,
pokazują dziedzictwo innych praktyk niż te, które wyłącznie podporządkowują
niższą w hierarchii bytów naturę. Tego typu poszukiwania, studiowanie innych,
niż europejskie, tekstów, prowadzi do pytań o sprawiedliwość społeczną. Dochodzimy
do krytyki politycznej i kwestii poruszanej w dyskursie postkolonialnym, między
innymi przez Gayatri Spivak w stosunku do ludzi, czy do Bruno Latoura - w stosunku
do innych gatunków, a mianowicie do pytania o formę i przyszłość odpowiedzialności
za drugiego, który albo nie ma głosu, albo nie może się wypowiadać. Pojawia
się przy tym wiele problemów, choćby taki, do jakiego stopnia można porównywać
ludzkiego "podporządkowanego innego" (subaltern)[34] do nieludzkiego? Zależy to
także od sposobu, w jaki postrzegamy milczenie przyrody. Jedni powiedzą, że
przyroda zdaje się być niema tylko w bogatych społeczeństwach świata zachodniego,
a przestaje tam, gdzie pojawiają się kataklizmy, czyli częściej w biedniejszych
regionach świata[35]. Innymi słowy, im bardziej prymitywne społeczeństwo, tym
lepsze rozumienie świata natury[36]. Dla nas przyroda jest niema, bo odziedziczyliśmy
świat całkowicie zhumanizowany i konstytuowany przez podmiot mówiący. Stąd
inni badacze zwrócą uwagę na samo ukształtowanie języka, pokazując wpływ, jaki
wywarła na nim przyroda[37] - od strony ikonicznej, poprzez onomatopeiczną. Bate
rozwija nawet argumentację, że możemy przywrócić nasze relacje z przyrodą,
jeśli zapośredniczymy je w języku poetyckim[38]. Powołuje się przy tym na Heideggera,
który w poezji upatrywał zakorzenienia nieinstrumentalnych relacji z otaczającym
światem, takiej poezji, która pozwala rzeczom zaistnieć w języku i która jest
blisko ziemi, zamieszkiwania[39]. Poezja, jak konkluduje Bates, jest miejscem,
które ocala ziemię. Inni krytycy jednak zauważają, na przykład Yves Bonnefoy,
że sama poezja nie wystarczy. Chodzi o doświadczenie, które powoduje, że odrywamy
się od tekstu i chcemy coś przeżyć także poza nim[40], albo doświadczenie to samo
nas ogarnia.
Najważniejsze zagadnienia i problemy badawcze
Kate Rigby w artykule omawiającym najważniejsze zagadnienia ekokrytyki literackiej
podaje przykład wiersza Michelle Boisseau, pod tytułem "Pergamin" (Parchment),
z którego wynika, że nasza kultura (coś tak pięknego i subtelnego jak stary,
iluminowany pergamin, oprawiony w cielęcą skórę) jest znacznie bardziej zadłużona
w naturze, niż nam się to na co dzień objawia[41]. Walter Benjamin z kolei w
jednej ze swych tez historiozoficznych zauważa, że dla materialisty historycznego
każdy dokument naszej cywilizacji jest w takim samym stopniu dokumentem barbarzyństwa.
Większość ekokrytyków zgodziłaby się z tym, dodając lub przeformułowując myśl
Benjamina, iż nie ma dzieła kultury, które nie powstałoby jednocześnie bez
wykorzystania i zinstrumentalizowania przyrody.
Pytanie, które wydaje się ciekawe, może nawet najbardziej, na gruncie ekokrytyki
dotyczy statusu przyrody. Innymi słowy, czy rzeczywistość przyrodnicza pozostaje
pod kontrolą języka, jako konstrukt kultury, której podlega, czy - jak chcą
ekokrytycy[42] - wykracza poza język. Podobna intuicja o przyrodzie, dzikiej i
nieuwikłanej w historię ludzką, a zatem istniejącej poza tekstem, mogła przyświecać
późnemu Derridzie, mimo zarzutów, że nieuchronnie tego typu dociekania powodują
zaplątanie się w metafizykę. Skłonny był on, gdy posługiwał się metaforami
wyprzedzania, poprzedzania, podążania za zwierzętami, wyrażać się o przyrodzie
jako o bycie mającym ostatecznie pierwszeństwo, może nawet na sposób formacyjny
wobec wtórnego istnienia człowieka[43]. To w eseju Zwierzę,
którym więc jestem wskazywał na dwuznaczność francuskiej formy czasownika "je suis", który ma
dwa znaczenia: "jestem" i "podążam", a tym samym krytycznie nawiązywał do kartezjańskiej
formuły "myślę, więc jestem". Natura jako ludzkie dziedzictwo, jako wyraz naszej
zależności i poddaństwa mogła w późnej myśli Derridy powodować, jak sądzę,
zawieszenie poststrukturalistycznej konstrukcji świata, a przynajmniej dynamizować
kwestię wszechogarniającego rzeczywistość tekstu[44]. Spojrzenie kotki, która
obserwuje Derridę jest tu dobrym przykładem pewnego doświadczenia z życia codziennego
pisarza. Jednak próba uchwycenia tego, co to znaczy, objęcia refleksją powoduje
odesłanie do tekstów - niewielu, głównie poetyckich[45]. Ta dialektyka doświadczenia
i lektury - swoiście napięta - jest bardzo obecna w ekokrytyce. Bez sytuacji
przeżycia, spostrzeżenia, nie byłoby problemów, a zatem krytyki, zaś bez tekstu,
nie byłoby samowiedzy, możliwości genezy, odzwierciedlania.
A zatem z jednej strony mamy do czynienia z naturą jako bytem kulturowym (świat
tekstu) - co ekokrytyka dostrzega - z drugiej, mamy niezgodę na traktowanie
środowiska jako symulacji wytworzonej przez tekst, na traktowanie go jako byt
fikcyjny. Docieramy do pewnej oczywistości, że natura nie może ograniczać się
do tekstu, skoro jest codziennie doświadczana. Wieloznaczność natury sprowadza
się właściwie do dwóch głównych powodów podziału (które można wyrazić: Natura
i natura): Natura jako efekt abstrakcji, idealizacji, pojęcie immanentne, figura,
transcendencja; i natura jako konkretny zbiór zwierząt, roślin, gatunków przyrodniczych.
Wzajemne uwikłania Natury i natury odsłaniają problematyczny stosunek człowieka
do przyrody, ponieważ od interpretacji Stworzenia zależy gdzie znajdzie się
człowiek, czy po stronie idei, po stronie Stwórcy, czy po stronie stworzenia,
skończoności, życia, które nie jest doskonałe, bo prowadzi do śmierci i zagłady
wszelkich stworzeń.
W języku pozbawionym religijnych odniesień i opisującym świat bez Stwórcy można
to wyrazić jeszcze inaczej. Mianowicie wpływ człowieka, ludzka techne - używana
świadomie i nie - oddziałuje na ziemskie ekosystemy, które są zależne od procesów
fizycznych a te z kolei prześcigają ludzką wiedzę i władzę[46]. Ekokrytycy pokazują
to na przykładzie zadłużenia kultury wobec natury, ale i w języku, który kształtuje
naszą percepcję, próbując przywrócić ważność świata spoza tekstu. W tym kontekście
często przytacza się słowa Kate Soper, autorki What is nature?, która analizując
pojęcie "natury" w różnych dyskursach, przeciwstawiła się teoriom traktującym
problemy środowiska przyrodniczego jako coś wyłącznie przejawiającego się w
języku, formułując filozoficzną kwestię samej natury języka, którego używamy
do adresowania tychże problemów. Jej słynne stwierdzenie, że przecież to nie
język ma w sobie dziurę ozonową, służy ekokrytykom jako założenie[47].
Spór wokół języka spowodował, że tacy wpływowi teoretycy, jak Carolyn Merchant
czy Bruno Latour na różne sposoby opowiadają, jak pojęcie natury (w szczególności
dzikiej) straciło na znaczeniu. Obwieszczany przez nich "kres natury" to nic
innego jak nierozwiązany problem wieloznaczności tego pojęcia. Mimo to, wydaje
się, że więcej argumentów przemawia w ekokrytyce na rzecz utrzymania choćby
i niejasnych pojęć, obciążonych ideologicznie jak "natura" czy "przyroda".
Przykładowo Latour, który przekonująco uzasadnia nieokreśloność i hierarchizujący
charakter terminu "natura", powołując się na szkodliwość dyskursu szczególnie
w naukach społecznych, sam przyznaje wielokrotnie, że natura została pozbawiona
głosu na rzecz mówiącej kultury[48]. Ekokrytykę interesuje przede wszystkim to,
w jaki sposób pozbawiono naturę głosu, a zatem ów hierarchizujący, mętny, ideologiczny
dyskurs natury dlatego jest pojęciem wartym zachowania w teorii krytycznej
z uwagi na wielość reprezentacji literackich i ich interpretacji. Sama historia
recepcji przyrody w literaturze mówi nam o stosunku do niej, o bliskości lub
oddaleniu człowieka wobec niej, a zatem musi pozostać, szczególnie w badaniach
nad tekstami kultury.
Pojawia się jeszcze jedna perspektywa odnoszenia się do natury, możliwe, że
w pewien sposób odrębna. Wychodzi ona od założenia - właściwego w podejściu
choćby White'a, ale i innych ekokrytyków - że świat przyrodniczy nie jest biernym
odbiorcą ludzkich działań i projekcji, ale aktywnym uczestnikiem współtworzącym
i przetwarzającym ludzką kulturę i społeczeństwo. Artystycznym przejawem tej
recepcji jest pewna wizja przyrody, która ją upodmiotawia, czy w szczególny
sposób przywołuje jej zdolność do sprawstwa. Widać to na przykładach dzieł
sztuki współczesnej i nurtu zwanego w sztuce - "animal studies" (studia nad
zwierzętami)[49].
Wykorzystuje to także przy omawianiu pogody w interpretacji literatury Bate.
Jego "krytyka globalnego ocieplenia" (global warming criticism) zakłada, że
świat przyrodniczy nie może być dłużej traktowany jako pasywny, poukładany
i uległy, skoro jest zmienny, nieprzewidywalny, a także odpowiada na nasze
interwencje w sposób, którego ani nie możemy przewidzieć, ani kontrolować.
Krytyka Bate'a uprzywilejowuje te teksty, które umożliwiają nam refleksję nad
"kruchością" (ang. fragility) świata[50].
Upodmiotowienie innych gatunków prowadzi do nowej, choć radykalnej, perspektywy
badawczej, którą określa się jako posthumanizm. Przedrostek "post" nadaje jej
charakter krytyczny wobec tradycyjnie rozumianej humanistyki, która w centrum
świata stawia interesy człowieka. Ewa Domańska opisuje to podejście jako humanistykę
po humanizmie, nakierowane przeciw dominującej postawie antropocentrycznej.
Można zatem według niej określać posthumanistykę jako humanistykę nie-antropocentryczną[51], choć termin wzbudza zastrzeżenia przez swą paradoksalność, niemożność wykroczenia
poza ludzki sposób widzenia i opisywania świata. Związek z tak rozumianą posthumanistyką
i ekokrytyką dotyczy przede wszystkim wspólnych problemów badawczych, a są
nimi zagadnienia granic tożsamości gatunkowej, relacji między tym, co ludzkie
i nie ludzkie (związki człowieka z technologią, środowiskiem, zwierzętami)
oraz zagadnienia biowładzy, biopolityki i biotechnologii. Celem posthumanistyki,
jak i ekokrytyki jest naukowe wspieranie i legitymizacja działań mających na
celu ochronę różnych gatunków - ochronę przyrody w ogóle, co leży w interesie
ludzkim, bo to od niej człowiek jest zależny (podtrzymywanie bioróżnorodności)
- a także "ulepaszanie" gatunku ludzkiego (transhumanizm). Posthumanistyka,
tak jak ekokrytyka, wiąże się z innymi tendencjami badawczymi (m.in. chodzi
tu o badania postkolonialne, genderowe, queerowe, studia etniczne, itd.) o
tyle, o ile znajdują się w nich elementy myślenia posthumanistycznego. Często
pokazują one, że ujmowane w kategoriach inności zwierzęta również podlegają
różnym formom kolonizacji, dekolonizacji, globalizacji, wykluczania, czy hybrydyzacji.
Radykalną i niezwykle wpływową teoretyczką posthumanistycznych studiów nad
zwierzętami (animal studies) jest Donna Haraway. Kiedy wprowadziła ona pojęcie
cyborga, utopijnego i modelowego zarazem, wielu protestowało. Cyborg stał się
jednak użyteczny, pokazując zasadnie zmiany w konstrukcji i doświadczeniach
nie tylko naszej przyrodniczej natury - możliwość wyzbycia się płci - na skutek
równoczesnego wpływu rozwoju techniki i medycyny, ale i innych gatunków (projekt
OncoMouse)[52]. Manifest cyborgów miał wpływ na rozpowszechnienie się pojęcia
hybrydy, użytecznego w ekokrytyce w refleksji nad problemem zmiennej granicy
ludzkie - nie ludzkie. W niecałe dwadzieścia lat później opublikowała ona "manifest
gatunków towarzyszących" (The Companion Species Manifesto: Dogs, People,
and Significant Otherness)[53], pokazując nieodłącznego towarzysza człowieka - psa,
zastanawiając się przy tym nad uhistorycznieniem tej relacji, nad zależnością
natury i kultury. W ostatniej opublikowanej książce, When Species Meet, Haraway
stawia pytanie: kogo lub co dotykam, kiedy dotykam mojego psa?[54] - otwierając
kulturową kwestię bliskości i oddalenia pomiędzy ludźmi a towarzyszącymi im
zwierzętami w rzeczywistości pozajęzykowej.
Kate Soper słusznie jednak zauważyła, że mimo trafności użytego przez Haraway
modelu cyborga, nie musimy wcale rozmywać i rezygnować z pojęcia ludzkiego
podmiotu, ani z humanistyki. Podkreśla ona, że warto utrzymać ludzki podmiot
ze względu na ludzką odpowiedzialność za inne gatunki jak i za całą planetę,
którą zamieszkujemy i o którą nie troszczymy się w wystarczający sposób[55]. Jako
zwolenniczka odniesienia natury, do jej pozajęzykowych reprezentacji i jako
humanistka, uważa ona, że nie można rezygnować z naturalnego wymiaru podmiotowości
z uwagi na jego cielesność, seksualność. Krytykuje także naturalizm i tych,
którzy widzą jakieś kontinuum pomiędzy ludźmi i zwierzętami, próbując wyjaśniać
nasze zachowanie przez to odniesienie[56]. Podkreśla ona przy tym, że bronić humanizmu
i "wyjątkowości człowieka" nie znaczy wcale obrony kartezjańsko-liberalno-oświeceniowej
wizji podmiotowości. Chodzi raczej o uwzględnianie w myśleniu o podmiocie całej
tradycji sceptycznej, począwszy od Nietzschego, Freuda i Marksa, po poststrukturalizm,
Derridę i Foucault. Chodzi także o zmiany w dyskursie: mówienie o różnicach
między gatunkami, aniżeli o hierarchiach, niższości czy wyższości. Bliska jej
jest tradycja pisania z empatią o zwierzętach, a sceny okrucieństwa budzą w
niej opór i sprawiają trudność w lekturze (jak okaleczenie królika podczas
żniw w "Tęczy" Lawrence'a). Stąd sprzeciwia się nie tylko Haraway, ale i Cary'emu
Wolfe, autorowi What is Posthumanism?[57], uważają oni bowiem, że nie ma nic w
człowieku wyjątkowego, co by usprawiedliwiało instrumentalne traktowanie innych
gatunków. Haraway, pisze Soper, w jakimś stopniu zaprzecza sobie, bo z jednej
strony chce, żeby ograniczyć praktyki zabijania zwierząt, ale dopuszcza "odpowiedzialne"
eksperymenty medyczne, czy jedzenie mięsa. Czy zatem - pyta Soper - nie ma
w tym jakiegoś założenia o wyjątkowości ludzi, skoro mimo ograniczeń, mogą
oni dysponować życiem innych gatunków. Posthumanizm lepiej się sprawdza jako
sposób na przeobrażanie, co to znaczy być człowiekiem, aniżeli jako próba wyjścia
poza ludzką wyjątkowość. Według Soper najbardziej pociągające są te posthumanistyczne
nurty, które potrafią rozpoznać i odnaleźć humanizm na marginesie wielu przykładów
kwestionowania natury i granic "człowieka" za sprawą otwarcia projektu posthumanistycznego.
Co więcej, podkreślanie wspólnoty z innymi gatunkami ma mniejszą wagę praktyczną
w stosunku do naszej "drapieżnej chciwości" i "nieskończonej produkcji śmieci".
To, co wymaga krytyki i namysłu, jeśli chodzi o kryzys ekologiczny, dotyczy
przede wszystkim naszego rozpanoszonego modelu kultury konsumpcyjnej[58].
Zgadzając się z Soper, co do ujęcia (post)humanizmu w kontekście ekokrytyki,
warto przyjrzeć się dokładniej przytaczanemu już tekstowi Derridy, L'Animal
que donc je suis (a suivre), w którym problematyzuje on relację człowieka i
zwierzęcia, innymi słowy, zastanawia się nad genezą i treścią owego rozdzielenia
ludzi ze zwierzętami i co ważniejsze, doświadczając tego jako pytania także
odnośnie własnej egzystencji, używa subiektywnego języka przeżywającego podmiotu,
pełnego powtórzeń, meandrów, zagadek. Jest to wyjątkowo osobisty język. Derrida
wielokrotnie podkreśla, że podstawowy czasownik w języku francuskim w formie
pierwszoosobowej (je suis) ma dwa znaczenia: "jestem" i "podążam". Co to znaczy,
że "ja podążam" i za czym - pyta Derrida[59]. Chodzi mu o wszystko, co było przed
człowiekiem, o przyrodę, zwierzęta i o ślady, pozostałości w człowieku po tym
rozdzieleniu. Derrida formułuje to jako problem granicy pomiędzy człowiekiem
a zwierzęciem i możliwości jej przekroczenia: w przeszłości - opowiada o tym
Księga Rodzaju, w teraźniejszości - to, jak, zwierzę wciela się w ludzki podmiot,
jak się do niego wkrada, jak patrzy na człowieka.
Od jak dawna zwierzę patrzy na człowieka, zwierzę jako inny?[60] Derrida przywołuje
sytuację, gdy jego własny kot patrzył się na niego nagiego w łazience. Nagość
z kolei odsyła do narracji starotestamentowej i do oczywistości, że za
wyjątkiem człowieka, żadne zwierzę nie pomyślało o ubraniu, bo zwierzę nie jest nagie,
zaś ubranie - i wstyd według Derridy - pochodzi od techniki[61]. Kot, który patrzy
na Derridę, przypomina mu koty u poetów, szczególnie w wierszach Baudelaire'a
"Le Chat" i Rilkego "Schwarze Katze", ale nie tylko z tego powodu upatruje
on w poezji początków zainteresowania zwierzętami[62]. Chodzi mu raczej o podkreślenie,
że język filozofii w sprawie zwierząt zasadniczo milczy. Może ze swej istoty,
u podstaw poszukujący racjonalności i abstrahujący od rzeczywistości przyrodniczej,
zaś język poetycki potrafi się do nich zbliżyć. Zwierzę patrzy znaczy również,
że ma swój punkt widzenia, nieznany nam, radykalnie inny od ludzkiego[63]. Nie
każdy człowiek to dostrzega. Zwraca Derrida uwagę na to, jak w kulturze funkcjonuje
słowo zwierzę - jako przeciwieństwo człowieka - w kulturze, która jest antropocentryczna,
ale i logocentryczna. Humanizm udowadniał, że zwierzęta nie mają rozumu, ani
świadomości. Zabrakło pytania, czy mogą cierpieć[64]. Rezygnacja z operowania
przeciwieństwami - natura-kultura, swój-obcy, człowiek-zwierzę - powoduje otwarcie
się na radykalną odmienność, na fenomen współistnienia z innymi gatunkami,
ponieważ wprawiają one w stropienie, wytrącają z równowagi, którą zapewniał
humanizm[65].
Problem granicy, która rysuje się pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, według
takich filozofów jak Giorgio Agamben, dotyczy człowieka. To w nim powstaje
ta granica, jest przez człowieka konstruowana. Agamben stawia ciekawe pytanie:
w jaki sposób człowiek oddzielił się od nie-człowieka, a w jaki zwierzę od
człowieka? Jedną z odpowiedzi jest "maszyna antropologiczna", maszyna humanizmu,
której geneza sięga tego, że człowiek nie wie, kim jest, staje się, jest mniej
lub więcej sobą, dryfującym gdzieś pomiędzy światem ziemskim a niebiańskim,
pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, zawsze "pomiędzy". Maszyna wytwarza pojęcie
człowieka poprzez opozycje (człowiek/zwierzę, ludzkie/nie-ludzkie) i funkcjonuje
według schematu wykluczenia, bowiem gdy za każdym razem zakłada pojęcie człowieka,
odrzuca pojęcie zwierzęcia i tego, co nieludzkie[66]. Dzięki namysłowi takich
filozofów, jak Derrida, Agamben czy Soper i po dekonstrukcji pojęcia humanizmu,
można próbować inaczej myśleć granicę pomiędzy tym, co ludzkie i nie ludzkie[67]. Granica ta może stać się wyrazem bliskości międzygatunkowej.
Przeszkody
Bez względu na to, jak określa się zainteresowanie problemami środowiska
naturalnego i ich reprezentację w literaturze, czy w kulturze w ogóle, pojawia
się szereg rozmaitych problemów. Wielu teoretyków nie dostrzega możliwości
otwarcia pisarstwa - szczególnie, gdy pisarz jest znany, komentowany - na
nowy język. (Mowa o języku, który nie potrafi adekwatnie zachować się w konfrontacji
z innym gatunkiem, ponieważ górę bierze zawsze ludzki sposób patrzenia.) Myślę
tu choćby o Gombrowiczu. Mimo prób zebrania gombrowiczowskich opisów natury
w Bestiarium[68], mimo prób wskazania, jakim ważnym tematem była przyroda, zwierzęco-ludzkie
sytuacje, szczególnie opisane na kartach Dziennika, to bardzo trudno jest
przełamać poststrukturalistycznie i antropocentrycznie zorientowaną interpretację.
Dlatego nie zgadzam się, gdy pisze się, że u Gombrowicza zwierzę to żaden
"inny", rozpatrując to w kategoriach komunikacji werbalnej pomiędzy człowiekiem
a zwierzęciem[69] albo - niemożnością dialogu z uwagi na brak u zwierząt świadomości[70]
. To są pewne oczywistości, które wciąż są powtarzane w humanistyce. Nie bierze
się pod uwagę, jak różne są gatunki zwierząt, jak zaskakujące są wyniki badań
w kontekście komunikacji pomiędzy ludźmi a małpami człekokształtnymi[71]. Co
więcej, ciągłe powoływanie się na takie kategorie, jak ludzka świadomość,
jest wykluczające i podtrzymuje nasze relacje ze zwierzętami w układzie antropocentrycznym,
a tym samym zgodę na powszechnie stosowaną przemoc. Ze względu na sprzeciw
wobec powszechnego wykorzystywania zwierząt i powiązanego z tym ich cierpienia,
wobec zagłady wielu gatunków, zarówno wśród zwierząt, jak i roślin, nie trzeba
wcale poszukiwać tego, co koniecznie wspólne pomiędzy człowiekiem a przyrodą,
aby przeciwdziałać kryzysowi ekologicznemu, choć takim dzielonym wspólnie
fragmentem przyrody jest ludzkie ciało[72]. Dotychczas swoistą wartością w estetyce
przyrody mogła być jej odmienność i wynikająca z niej niesprowadzalność świata
ludzkiego i pozaludzkiego, poczucie obcości i metafizyczne doświadczenie,
które nieuchronnie odsyłało do "świata pełnego tajemnic, informacji o śmierci,
pięknie albo przemocy...(...) jak i do tajemnicy trwającego ciągle aktu stworzenia",
do zamierzchłości świata[73]. Przyroda w takich książkach-traktatach, jak w Pielgrzymie
nad Tinker Creek, naprowadza na sprawy ludzkie, metafizyczne, poprzez doświadczenie
obserwacji: "(...) używam pierwszej osoby tylko jako pewnego punktu widzenia,
niby ręcznej kamery, skierowanej obiektywem na świat" - pisze Annie Dillard[74]. Momentami mistyczna, fascynująca spostrzeżeniami, ale i odrażająca narracja
wynikająca z tej bacznej obserwacji, pokazuje przyrodę nieznaną, zamkniętą
w teraźniejszości "świata bez końca", w nadmiarze konkretności, szczegółowości
i marnotrawstwa istnienia. Pokazuje także przeszkody - jak ludzka samoświadomość
- w kontakcie z tym wciąż nierozpoznanym przez nas światem, pustkę doświadczenia
czystej teraźniejszości, ale i nienasycenie[75]. Pustka paradoksalnie nie jest
wcale pusta, ale nieskończenie różnorodna, tak jak ludzka nieświadomość[76].
Ludzki obserwator daje się pochłonąć przez ten wiecznie niedomknięty w stworzeniu
świat, uświadamiając sobie jego złożoność, ale i lęka się zezwierzęcenia,
żyjąc z dala od ludzi i nakierowując się wyłącznie na to, co teraz, co przemyka
przed jego oczami[77]. Jego rola jako uczestnika jest dialektycznie niemożliwa
do określenia. Raz udaje mu się uchwycić wzrokiem pożądany obiekt - jak płochliwe
piżmaki - a raz nie. Piżmaki same decydują, kiedy chcą się zjawić, a kiedy
nie. Werbalizacja obserwatora nie ma na nie wpływu, albo się pokażą, albo
zrezygnują. Język przychodzi po zdarzeniu, a nie przed[78]. Chcąc uczestniczyć
w pełni swojej podmiotowości, znowu wciela się w człowieka, który, jako jedyny
byt litościwy, pomaga leżącemu na grzbiecie żukowi stanąć na nogi[79].
A zatem nie chodzi w ekokrytyce o kolekcjonowanie motywów przyrody. Rzecz dotyczy
źródłowego pytania, czym jest literatura i dlaczego relacja człowieka z przyrodą
może być ważna dla jej samookreślenia. Żuki u Dillard, ale i u Gombrowicza
w Dzienniku nie są wcale metaforą, ani figurą retoryczną. Są konkretnymi stworzeniami.
Pisarz widzi, na czym może polegać ich ból - słońce prażące w przyzwyczajony
do cienia brzuch. W innym razie, dlaczego tak szczegółowo opisuje ich sytuację,
dlaczego wczuwa się w ich los, jakby próbował zrozumieć, co jest przyczyną
nadmiernego dyskomfortu? Dlaczego w konfrontacji ze zbiorowiskiem robaków,
wchodzi w relację ja - ten, konkretny żuk?[80] Człowiek w takiej egzystencjalnej
sytuacji nie uświadamia sobie, że jest przedstawicielem wyższego gatunku, który
dysponuje rozwiniętym systemem moralnym, bo w obliczu cierpienia obcych, bezbronnych
istot, zostaje mu tylko własna bezsilność i niemożność pogodzenia się[81].
Zauważalny jest jeszcze inny problem recepcji ekokrytyki na polskim gruncie.
Kiedy ekokrytycy anglosascy powołują się na swoich romantyków (Wordswortha,
Clare'a), w Stanach zaś na transcendentalistów (Emmersona, Thoreau), romantyzm
polski, mimo równie kunsztownych opisów przyrody, wydaje się wprowadzać coś
innego do ekokrytycznych odczytań. A mianowicie pokazuje przeplatanie się historii
ludzkiej z naturalną. Mimo, że romantycy doświadczali świata przyrody poprzez
auto-projekcję[82], to pozostawili w świadomości późniejszych pisarzy, poetów
pytanie, na czym polega ów związek - związek z historią. Przykładem może być
wiersz Odbicia Miłosza, gdzie przyroda, pozbawiona ludzkiej grozy, odradza
się po klęskach ludzkości w "polu bławatków", które "kwitnie po pożarze"[83].
I choć Miłosz zestawia tragiczne losy miast (Warszawy) i ludzi podczas okupacji
niemieckiej z przyrodą, gdzie śmierć jest czymś naturalnym, wpisanym w przyrodnicze
istnienie ("zdeptana mrówka", "mysz polna martwa"), to zestawienie to przeraża.
Przyroda może jawić się jako radykalnie obca, gdy odradza się mimo tragedii
i po niej, a z drugiej strony może nieść nadzieję, uspokojenie, dzięki słowom
powracającym w tym wierszu, jak echo: "Taki obraz odbija się w wodzie". Podobny
wydźwięk mają spostrzeżenia zapisane przez Tomasza Różyckiego z podróży na
Ukrainę:
Pojechałem na Ukrainę, to był czerwiec
i szedłem po kolanach w trawach, zioła i pyłki
krążyły w powietrzu. Szukałem, lecz bliscy
schowali się pod ziemią, zamieszkali głębiej
niż pokolenia mrówek. Pytałem się wszędzie
o ślady po nich, ale rosły trawy, liście
i pszczoły wirowały. Kładłem się więc blisko,
twarzą do ziemi i mówiłem to zaklęcie -
możecie wyjść, już jest po wszystkim. I ruszyła
się ziemia, a w niej krety i dżdżownice, i drżała
ziemia i państwa mrówek roiły się, pszczoły
latały ponad wszystkim, mówiłem wychodźcie,
mówiłem tak do ziemi i czułem jak rośnie
trawa ogromna, dzika wokół mojej głowy.
(Spalone mapy)
Bogactwo, nadmiar nie ludzkiego życia, który powstał na kresowej łące, pełnej
trupów "bliskich" może wskazywać na konieczność, na coś, z czym poeta musi
się pogodzić, a jednocześnie przyroda ukazana jako obca, "dzika", zdystansowana
do wydarzeń ze świata ludzi ("pszczoły latały ponad wszystkim") pokazuje inny
wymiar tego życia, które nie zawsze jest sprawiedliwe. Natura jest bowiem
nie tylko tym, co należy chronić, ale i żywiołem nieświadomego, Realnego,
które dopełnia naszą ludzką egzystencję, ale i się jej wymyka. To nie zawsze
jest zauważane wśród ekokrytyków stawiających na pierwszym planie kryzys ekologiczny
i traktujących pisarstwo jako misję. I choć w wierszu Różyckiego to, co obce
splata się z tym, co żywe, przyroda pokrywa ofiary historii, pokazuje jednocześnie,
jak głęboko wrasta swoimi korzeniami w literaturę, towarzysząc jej od zawsze.
Dzięki ekokrytyce coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z nieuchronności tego
splotu, ale i z naszego oddalenia od przyrody poza tekstem.
Nie mam wątpliwości, że stosunek do przyrody powinien ulec zmianie, a literatura
i interpretacja ekokrytyczna mogą tylko w tym dopomóc. Jednakże zdaję też sobie
sprawę, że ekokrytyka otwiera wiele ciekawych filozoficznie kwestii, obecnych
zarówno w literaturze jak i sztuce, ale wciąż niezbadanych. Mimo właściwej
ekokrytyce niechęci do Teorii, sądzę, że pytania, problemy, które ona sama
stawia, powodują, że w kontekście literatury odsłania się pewna nowa jakość
- zdolność do tworzenia relacji pomiędzy światem tekstu a światem pozatekstowym,
tym z pozoru oddalonym, światem przyrody.
[1] Margaret Atwood, Dobre kości, Warszawa 2009, s. 121.
[2] Por. M. Gołaszewska, Ogólnoteoretyczne założenia
ekoestetyki, w: Poznanie i doznanie. Eseje z estetyki ekologii, pod red. M. Gołaszewskiej, Kraków 2000, s. 15.
[3] Laurence Coupe (red.), The Green Studies
Reader. From Romanticism to Ecocriticism, Routledge, London-New York 2000, s. 4.
[4] Lawrence Buell, The Future of Environmental
Criticism: Environmental Crisis and Literary Imagination, Blackwell Publishing, Oxford 2005, s. 11-13.
[5] Tamże, s. 11.
[6] Tamże, s. 12.
[7] Tamże.
[8] Wywiad z Lawrencem Buellem przeprowadzony przez
Julię Fiedorczuk (niepublikowany).
[9] Mam na myśli międzynarodowe stowarzyszenie ASLE (The Association for the Study
of Literature and Environment), które skupia badaczy koncentrujących się na badaniach
przyrody w szeroko pojętej kulturze. ASLE cztery razy do roku publikuje tom najświeższych
artykułów o literaturze i fragmentów współczesnej literatury, zarówno prozy jak
i poezji. ISLE (Interdysciplinary Studies in Literature and Environment) - taki
tytuł nosi to czasopismo - ukazuje się pod redakcją Scotta Slovica, który od
początku konsekwentnie posługuje się nazwą "ekokrytyka", rezerwując
ją dla badań literackich, ale i podkreślając wielość jej użyć w interpretacjach
(ecocriticism as a diverse ecosystem of interpretation) - por. ISLE, vol. 17,
2, wiosna 2010, s. 246.
[10] Leo Marx, The Machine in the Garden (fragm.), w: The
Green Studies Reader..., op. cit., s. 104.
[11] Por. tamże, s. 105-8.
[12] Por. Questions of Mimesis: Environment
as Invention and Discovery w: Lawrence
Buell, The Future of Environmental Criticism..., op. cit., s. 30-44 lub Patrick
D. Murphy, Ecocritical Explorations in Literary and Cultural Studies. Fences,
Boundaries and Fields, Lexington Books, Plymouth 2009, s. 3-6. Kwestie poruszane
w drugiej fazie ekokrytyki powrócą, szczególnie w kontekście ekokrytyki jako
teorii literackiej.
[13] Kate Rigby, Ecocriticism w: Introducing
Criticism at the 21st Century, red. Julian Wolfreys, Edinburgh University Press, Edinburgh 2002, s. 152
[14] Przedruk w: Cheryl Glotfelty, Harold Fromm (red.), The
Ecocriticism Reader: Landmarks in Literary Ecology, University of Georgia Press, Ateny 1996, s. 107.
[15] Por. np. Lawrence Buell, który w: The Future of Environmental Criticism..., op.
cit., s. 1 pisze tak: "Taka książka jak ta nie mogłaby powstać w poprzednim stuleciu.
Przewrót ekologiczny w badaniach literackich i kulturowych, jako świadomy siebie
ruch, liczy sobie niewiele więcej niż dwanaście lat." [tłum. - AOB] (ang. Until
the end of the twentieth century, such a book as this could not have been written.
The environmental turn in literary and cultural studies emerged as a self-conscious
movement little more than a dozen years ago.) O "Zielonym przewrocie" pisze zaś
Laurence Coupe, redaktor The Green Studies Reader, podając przykład brytyjskiej
ekokrytyki, która jako swój początek uznaje publikację Jonathana Bate'a pt. Romantic
Ecology w 1991. Jednocześnie, mówi się tu o zadłużeniu ekokrytyków w Wordsworth'ie
czy w Ruskinie - por. The Green Studies Reader..., op. cit., s. 6.
[16] Por. Bruno Latour, Polityka natury. Nauki
wkraczają do demokracji, przeł. Agata Czarnacka, wstęp Maciej Gdula, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2009, np. s. 318 (definicja pojęcia konstytucji).
[17] Przedruk w: The Ecocriticism Reader..., op. cit., s. 3-14.
[18] Początki krytyki Naessa pochodzą z 1973 roku - por. Arno Nass, "The Shallow
and the Deep, Long-Range Ecology Movement", Inquiry 16, s. 151-5. Rozróżnienie
na "płytką" i "głęboką" ekologię u Naessa dotyczy jej wpływu na działanie. Naess
przyjął dość spójną koncepcję, że tylko tzw. "głębokie" pytania dotyczące fundamentów
i sensu życia, mogą pomóc w walce z degradacją środowiska naturalnego.
[19] Por. Lynn White, "The Historical Roots of Our Ecologic Crisis", w: The
Ecocriticism
Reader..., op. cit., s. 9-12. White zwraca tam min. uwagę na to, że Bóg stworzył
człowieka z gliny i w ten sposób, jako swoje podobieństwo, oddzielił od natury
- por. tamże, s. 9.
[20] Joseph Meeker, The Comedy of Survival:
Studies in Literary Ecology, Scribner's,
New York 1972. Szczególnie por. rozdział "The Comic Mode", s. 19-39. Omawia go
również Greg Garrard w: "Poodles and Curs: Eugenic Comedy in Ibsen" w: Culture,
Creativity and Environment. New Environmentalist Criticism, red. Fiona Beckett,
Terry Gifford, Rodopi, Amsterdam-New York 2007, s. 115-120.
[21] "W romantyzmie bowiem pojawił się ten rodzaj wczucia - nowa świadomość - znamionujący
prawdziwą przemianę umysłowości, nawet jeśli dotyczącą mniejszości, to w tym
wczesnym okresie pożądana przemiana natury, nie tylko ziemi i wody, ale samych
materiałów i ich podstawowych składników, weszła ona w nową fazę, którą dziś
nazywamy przemysłową." [tłum. - AOB] (por. This active sympathy is the real
change of mind, the new consciousness if only in a minority, in the very period
in which
the willed transformation of nature, not only of land and water but of its raw
materials and its essential elements, was to enter a new phase, in the processes
we now call industrial.) - Raymond Williams, "The Green Language" przedruk z:
The Country and the City, Hogarth Press, London 1985, w: The Green
Studies Reader...,
op. cit., s. 51.
[22] Jonathan Bate, Romantic Ecology: Wordsworth
and the Environmental Tradition, Routledge, London-New York 1991.
[23] Jonathan Bate, The Song of the Earth, Picador, London 2002.
[24] Karl Kroeber, Ecological Literary Criticism:
Romantic Imagining and the Biology of Mind, Columbia University Press, New York 1994; por. także Greg Garrard, "Radical
Pastoral?", w: The Green Studies Reader..., op. cit., s. 182-185.
[25] Por. Terry Gifford, Pastoral. The New
Critical Idiom, Routledge, London-New York 1999, s. 1-12.
[26] Por. Kate Rigby, Ecocriticism..., op. cit., s. 162-3.
[27] Trop ten podsuwa Marek Zaleski, szczególnie w części introdukcyjnej rozdziału
"Nowoczesnej idylli wersja romantyczna", zarówno, gdy pisze o przedstawieniowej
Naturze, która nie odsyła do obiektu, ale do innych przedstawień u Miłosza, jak
i u romantyków (przykład idealizowanego Soplicowa) - por. Echa idylli w literaturze
polskiej doby nowoczesności i późnej nowoczesności, Universitas, Kraków 2007,
s. 123-127.
[28] Greg Garrard, Ecocriticism. The New Critical
Idiom, Routledge, London-New York 2004, s. 1.
[29] Tamże, s. 2.
[30] Tamże, s. 3.
[31] Ciekawa w tym kontekście wydaje się analiza rajskiego mitu przez Carolyn Merchant.
Zwraca ona wyraźnie uwagę na to, jak postrzegana była przyroda przed Upadkiem
pierwszych ludzi (jako idealny do życia ogród), a jak po (pustynia, którą należy
przygtować pod uprawę) - por. Reinventing Eden. The Fate of Nature in Western
Culture, Routledge, London-New York 2003, s. 15-18.
[32] Jacques Derrida, The Beast and the Sovereign, vol.1, red. M. Lisse, Marie-Louise
Mallet, G. Michaud, tłum. G. Bennington, The University of Chicago Press, Chicago-London
2009, s. 236-249.
[33] Jacques Derrida, The Animal That Therefore
I Am (More to Follow), tłum. David
Wills, w: "Critical Inquiry", vol. 28, zima, Chicago 2002.
[34] Gayatri Chakravorty Spivak, "Czy podporządkowani inni mogą przemówić?", tłum.
Ewa Majewska, Krytyka Polityczna, nr 24-5, 2010, s. 196-239.
[35] Por. Nicholas Stern, Globalny ład. Zmiany
klimatu a powstanie nowej epoki postępu
i dostatku, tłum. Anna Orzechowska-Barcz, Wyd. Krytyki Politycznej, Warszawa 2010, s. 16-24.
[36] Por. Christopher Manes, "Nature and Silence", w: The
Ecocriticism Reader..., op. cit., s. 15-29.
[37] Por. Gary Snyder, A Place in Space: Ethics,
Aesthetics and Watersheds, Counterpoint,
Washington 1995. Także: David Abram, The Spell of the Sensuous: Perception
and
Language in a More-than-Human World, Vintage, New York 1997.
[38] Ostatni rozdział The Song of the Earth, op.cit., s. 243- 283. Sam tytuł rozdziału
Bate'a, "What are poets for?", nawiązuje do eseju Heideggera "Cóż po poecie?"
z tomu Budować, mieszkać, myśleć, tłum. Krzysztof Wolicki, Czytelnik, Warszawa
1977, s. 168-223. Heidegger analizuje w nim min. czym jest "Otwarte" u Rilkego
i samo powstawanie poezji.
[39] Por. jeszcze Martin Heidegger, "...poetycko mieszka człowiek..." w: Odczyty
i
rozprawy, Wyd. Baran i Suszczyński, Kraków 2002, s. 167. Heidegger rozmyśla nad
tym, co to znaczy, że poeta zamieszkuje ziemię. Powołuje się przy tym na Hölderlina.
[40] Yves Bonnefoy, "Lifting our Eyes from the Page", Critical
Inquiry 16, Summer 1990, s. 794-806.
[41] Kate Rigby, op. cit., s. 153. Podaję także za nią fragment wiersza Michelle Boisseau:
I'm holding in my hand the skin of a calf
that lived 600 years ago, translucent
skin that someone stretched on four strong poles,
skin someone scraped with a moon-shaped blade.
Here is the flesh side, it understood true dark.
Here is the hair side that met the day's weather,
the long ago rain. It is all inscribed
with the dark brown ink of prayer
Oraz moje niedudolne tłumaczenie:
Trzymam w ręku skórę cielęcia
który żył 600 lat temu, przezroczystą
skórę którą ktoś rozciągnął na czterech silnych słupach,
skórę którą ktoś zdzierał ostrzem w kształcie księżyca
Tu jest strona wnętrzności, która rozumie prawdziwą ciemność.
Tu zaś strona włosów, która w dzień miała kontakt z pogodą,
z deszczem dawno temu. Wszystko to jest zapisane
ciemnym brązowym tuszem modlitwy
[42] Por. Kate Rigby, Ecocriticism..., op. cit., s. 154.
[43] Por. Jacques Derrida, The Animal..., op. cit.; The
Beast..., op. cit.
[44] Tekst rozumiem jako pewną narrację, niekoniecznie literacką. Dotyczy wytworów kultury w ogóle.
[45] Por. Jacques Derrida, The Animal..., op. cit., s. 372-7.
[46] Por. Kate Rigby, op. cit., s. 154.
[47] "W skrócie, dziura ozonowa nie robi się w
języku" [tłum. A.B] (In short, it is not language that has a hole in its ozone
layer) - Kate Soper, What
is Nature? Culture, Politics and the non-Human, Blackwell, London 1995,
s. 151.
[48] Bruno Latour, "Pojęcie natury jest niestabilne" w: Polityka
natury..., op. cit., s. 83-91.
[49] Por. np. warszawską wystawę poświęconą zwierzętom w sztuce współczesnej - "Wszystkie stworzenia duże i małe", kuratorka: Maria Brewińska, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, 19.12.2009 - 21.02.2010.
[50] Jonathan Bate, "Living with the Weather", w: Green
Romanticism (wyd. specjalne Studies in Romanticism), 35, 3, jesień 1996, s. 431-48.
[51] Por. np. "Jakiej metodologii potrzebuje współczesna humanistyka", Teksty
Drugie, nr 1-2, 2010, s. 47.
[52] Donna Haraway, Manifest cyborgów i pęknięte
tożsamości, przeł. Sławomir Królak i Ewa Majewska, w: Współczesne teorie
socjologiczne, pod red. A. Jasińskiej-Kani,
L.M. Nijakowskiego, J. Szackiego, M. Ziółkowskiego, Warszawa 2006, t. 2, s. 1197-1205; oraz FemaleManŠ_Meets_OncoMouse, w: Modest_Witness@Second_
Millennium, New York 1997, s. 49-118.
[53] Donna Haraway, The Companion Species
Manifesto: Dogs, People, and Significant Otherness, Prickly Paradigm Pres, Chicago 2003.
[54] Donna Haraway, When Species Meet, University of Minnesota Press, Minneapolis-London 2008, s. 3.
[55] Kate Soper, Of OncoMice and Female/Man.
Donna Haraway on Cyborg Ontology, "Capitalism, Nature, Socialism", 1999, vol. 10, nr 3, s. 73.
[56] Por. Kate Soper, What is Nature?..., op. cit., 119-179.
[57] Jedna z ostatnich dyskutowanych książek o posthumanizmie - Cary Wolfe, What
is Posthumanism?, University of Minnesota Press, London-Minneapolis 2010.
[58] W przytoczeniu poglądów Soper pomógł mi niepublikowany wykład, "The Humanism
in Post-Humanism", który autorka wygłosiła 10 września 2010 na konferencji
"Hybrids, Monsters, Aliens and Other Creatures in 20th and 21st Century Writing",
Senate House, Institute of Germanic and Romance Studies, University of London
(tekst zawdzięczam uprzejmości autorki).
[59] Por. Jacques Derrida, The Animal..., op. cit., s. 372.
[60] Tamże.
[61] Tamże, s. 374.
[62] Tamże, s. 377.
[63] Tamże, s. 380.
[64] Tamże, s. 396-9. Według Derridy, pytanie o ból, jest pierwszym, podstawowym
pytaniem, gdy zwierzęta stają się wyzwaniem w naszej refleksji. Takie pytanie
pozostawił Bentham, który jako jeden z pierwszych filozofów wskazywał na problem
urzeczowienia zwierząt w prawodawstwie. We Wprowadzeniu do zasad moralności
i prawodawstwa pisał on, że "należy pytać nie o to, czy zwierzęta mogą rozumować
ani czy mogą mówić, lecz czy mogą cierpieć" - Por. Jeremy Bentham, Wprowadzenie
do zasad moralności i prawodawstwa, tłum. Bogdan Nawroczyński, Warszawa 1958.
[65] Tak dzieje się choćby w utworach D.H. Lawrence'a, który pod wpływem wojny zwątpił
w tradycyjny humanizm, dzięki czemu powstał taki wiersz jak Wąż, czy powieść
Zakochane kobiety, pełne filozoficznych odniesień do nie ludzkich stworzeń,
pełne nieuwikłanego, otwartego spojrzenia na przyrodę i problematycznego umiejscowienia
w niej człowieka. Filozoficzne intuicje Derridy dają się odnaleźć także w Dzienniku Gombrowicza, gdzie - i tylko tu - zwierzęta patrzą "spojrzeniami widzącymi",
powodując konsternację pisarza. - por. np. słynną już scenę spotkania z krową
- Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1997,
s. 34-36.
[66] Por. Giorgio Agamben, The Open: Man and
Animal, tłum. Kevin Attell, Stanford 2004.
[67] Na tym nie kończą się zagadnienia i problemy badawcze ekokrytyki, choć starałam
się przedstawić te ważniejsze. Sądzę jednak, że wiele kwestii zostanie jeszcze
rozwiniętych przy okazji omawiania tekstów literackich, jak choćby związek
ekokrytyki z ekologią i naukami ścisłymi, toksycznością, z narracją o ofiarze
(Levinas, Lyotard), czy wpływem Darwina na literaturoznawstwo.
[68] Witold Gombrowicz. Bestiarium, wstęp, wybór i układ - Włodzimierz Bolecki, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2004.
[69] Por. Michał Paweł Markowski, Czarny nurt.
Gombrowicz, świat, literatura, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2004, s. 123.
[70] Por. Włodzimierz Bolecki, wstęp do Bestiarium, op. cit., s. 16.
[71] http://www.greatapeproject.org/
[72] Powstaje więc pytanie, czy zmiana stosunku do swojego ciała, nie spowoduje
zmiany stosunku do przyrody w ogóle - por. Gernot Böhme, Filozofia i estetyka
przyrody w dobie kryzysu środowiska naturalnego, tłum. Jarosław Merecki, Oficyna
Naukowa, Warszawa 2002, s. 126.
[73] Parafrazuje tutaj słowa wstępne z książki Annie Dillard, Pielgrzym
nad Tinker Creek, tłum. Maciej Świerkocki, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010, s. 10-11.
[74] Tamże, s. 403.
[75] Tamże, s. 124-5.
[76] Por. np. filozoficzne analizy na temat chwili teraźniejszej i fenomenologii nieświadomości u Andrzeja Ledera, Nieświadomość
jako pustka, Wyd. IfiS PAN, Warszawa 2001, s. 132.
[77] A. Dillard, op. cit., s. 261.
[78] Por. Julia A. Ireland, "Annie Dillard's Ecstatic Phenomenology", ISLE, vol. 17, 1, zima 2010, s. 28.
[79] A. Dillard, op. cit., s. 261.
[80] Por. Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961, op. cit., s. 46-49.
[81] Por. Jerzy Jarzębski, "Gombrowicz i natura", w: Teksty
Drugie, nr 3 (2005),
s. 21-22, gdzie uznany gombrowiczolog powołuje się na normę moralną, która
każe człowiekowi, w tym przypadku Gombrowiczowi, ratować wszystkich, którzy
potrzebują pomocy. Z uniwersalności normy wypływa jednak dramat, bo wszystkich
uratować się nie da.
[82] Por. np. motyw ptaków w Dziadach Mickiewicza.
[83] Por. Czesław Miłosz, Wiersze, tom 1, Wyd. Literackie, Kraków 1987, s. 202.
do góry
|
strona 59
strona 60
strona 61
strona 62
strona 63
strona 64
strona 65
strona 66
strona 67
strona 68
strona 69
strona 70
strona 71
strona 72
strona 73
strona 74
strona 75
strona 76
strona 77
strona 78
strona 79
|